Thursday 30 October 2014

Raglan Sleeves Pullover

Miało być przed Bożym Narodzeniem i jest :)
Sweterek z raglanowymi rękawami dla syna, zrobiony na okrągło, bez zszywania stał się faktem!
Dzięki rewelacyjnemu opisowi Renaty sweter zrobiłam w okamgnieniu i to co było przerażające - okazało się być w sumie łatwe ;) Na tyle łatwe, że faktycznie po wymodelowaniu dekoltu - to już nuuuuda.

W międzyczasie odkryłam, że wydzierganie metodą Fair Isle jednego elementu na przodzie sweterka jest porażką.Owszem, na upartego do zrobienia, ale nitki niesamowicie się ciągną, kolory oddzielaja sie od tła brzydką drabinką. Próbowałam chyba ze trzy razy - efekt nie był nawet dobry i zrezygnowałam z wielkim żalem. To wszystko przedłużyło znacznie dzierganie calości bo element zaczynał się na przodzie sweterka - gdzieś na ostatniej 1/3 raglanów. Prucie wplatanego motywu było jednocześnie pruciem raglanów, rękawów i korpusu. Ale to była dobra lekcja.Więcej próbować nie będę - bo już wiem, że tylko dzierganie metoda klasyczną (a nie na okrągło) da ładny efekt wrobionego jednego motywu na środku przodu. Coś za coś.

Koniec przedłużania - mój pierwszy raglan robiony bezszwowo

Włóczka z odzysku - na pewno akryl ( robiłam całkiem "na próbę")
Druty Knit Pro 3,5 na żyłce i 3,5 skarpetkowe do dekoltu i na rękawy






Nowością było również nauczenie się rzędów skróconych, co daje możliwość wymodelowania podkroju szyi.Wyglądało przerażająco - okazało się całkiem znośne :)



Przy okazji robienia ściągaczy powstał kolejny punkt na liście "do udoskonalenia". Opanowałam nową dla mnie metodę zamykania oczek, tak by ściągacz pozostał elastyczny, ale nie jestem do końca zadowolona z efektu.Chcę lepszego ;)










Zmykam - bo jeszcze piątek przede mną a i tak cały ten tydzień był wyczerpujący.

Monday 27 October 2014

Simple emerald dress


Dostałam od mamy kawałek pięknie szmaragdowego żakardu. 
Uszyła się kolejna sukienka :) 
Szybko, bo model prosty jak drut.Wręcz straszy swoją surowością - jedyne zaszewki jakie posiada to te na biuście. Reszta jest idealnie workowata. Trochę bałam się efektu końcowego bo burdowy oryginał szyty był z jedwabiu i na zdjęciu miękko wyglądał a ja do dyspozycji miałam zdecydowanie mniej plastyczny materiał. 
Sukienka sama w sobie ( a szczególnie rozłożona na płasko) wygląda źle. No wór bezkształtny i tyle. Za to długość mini plus obcasy zmienia ją niemal o 180 stopi. Dopiero wtedy widać jej charakter. Przymiarki w ciasnej łazience i na bosaka mogą przyprawić o rozpacz. Ale to tylko pozory. Zaskakujące - ale to udany model sukienki. Trzeba jej tylko dać szansę pokazać prawdziwe oblicze.

My mom gave my a coupon of fine emerald fabric.
So another dress has been sewn :)
Fast, since this pattern is easy peasy. It's pretty scary to see a model so sever in it's form. The only area that has been predicted to be tailored is the bust area. The rest stays sack-like. I was little affraid of what it may look like since Burda used silk so the dress was pliable. My fabric was quite different.
The dress itself looks bad - especially when lied down. Ugly bag.
But when you add some high heels and mini lenght the dress changes 180 degrees. This lets the dress show its true character.
It is not good idea to rate this model while fitting in small bathroom and barefoot. This is drama but luckily - only pretence.
Surprisingly - it's really good model. Just needs a chance :)

Burda 7/2014 model 116

Tym razem nie wszywałam zamka krytego. To nowość dla mnie. Dałam zwykły, rozporkowy.


Z góry moje zamierzenie było takie by dać zamek w kontrastującym kolorze. Czarny - bo takie kryjące rajstopy lubię jesienią zakładać i ocean szmaragdu tej sukienki musiał być czymś przełamany.
Naszyłam go na wierzch...po raz pierwszy i ostatni.Przynajmniej na tej wysokości. Mam długie włosy i zamek plącze mi je niemiłosiernie. Muszę je upinać do tej sukienki bo nawet kitkę mi wkręca.

 Ponieważ materiału była ograniczona ilość - musiałam pogwałcić prawidła krawiectwa i część rękawa skroić w poprzek. Nie polecam stosować tego rozwiązania jako standard bo nigdy nie wiadomo jak tkanina się zachowa. To jest na prawdę ostatnia deska ratunku jak już nie idzie inaczej upchnąć szablonu na materiale. I dozwolona jedynie w przypadku małych partii tkaniny. Tym razem nic niechcianego się nie dzieje.



I sukienka na spacerze - udało nam się złapać ostatni taki ciepły i słoneczny weekend ;)










Friday 24 October 2014

Mickey Mouse Clubhouse Skirt

Moja córka jest zakochana w Myszce Miki i jej przyjaciołach. Rozmawia z nimi, odpowiada na pytania, wskazuje rozwiązania zagadek, śpiewa z nimi piosenki - odpowiednio gestykulując.Nawet spektakularnie wzywa "Cośka".Pełne zaangażowanie.
Skoro więc robiłam Świniową czapkę  dla syna - postanowiłam sprawić radość i córce.

Stanęło więc na spódniczce.


Wizja mówiła, że spódniczka będzie z koła, czerwona w kropki i napuszony czarny tiul. W trakcie krojenia i upinania tiulu doszłam do wniosku, że absolutnie niezbędna będzie trzecia warstwa. Trzeba było dołożyć czarną podszewkę, żeby tiul nie przyczepiał się do rajstop.
Pierwotnie zakładałam, że spódniczkę podwinę moim nowym nabytkiem - stopką do lamowania. Stopka długo czekała na okazję, przećwiczyłam ją ledwie na kawałku materiału - bardzo mi się podobało. Niestety - na materiale krojonym z koła - poległam. Lamowanie jest na tyle wąskie, że nie byłam w stanie zapanować nad uciekaniem materiału. Na prostym kawałku idzie jak po maśle. Tu dział się horror. Koniec końców - obrzuciłam doły na owerloku i podwinęłam klasycznie - szpilkami i żelazkiem. Z podszewką poszło tak jak miało iść. Za to materiał wierzchni....na moje nieszczęście zakupiłam sztuczny jedwab.Tańczący, pływający zwiewny i czarujący. I niedający się ZSZYĆ po podwinięciu.Dramat.
Z tego samego materiału mam czarną sukienkę w groszki . Materiał krojony "normalnie" czyli albo z nitką, albo pod kątem ale nie "z koła".I szyło się świetnie. Tymczasem tutaj miałam chwile zwątpienia.
Ku mojemu zdumieniu - spódnica w użyciu jakoś maskuje te krzywe szwy. Ale mam nauczkę...
 jedwab + koło = koszmar szyjącego

Córka jednakowoż zachwycona.Spódniczka dostała miano "księżniczka" (zaczyna się) i jest cennym skarbem, głaskanym z nabożnością.

Oto i ona




A raglanowy sweterek już się zrobił. Teraz leży, schnie i nabiera formy :) Niebawem się pokaże.


Sunday 19 October 2014

Corduroy dress

Ta jesień sukienkami stoi ;)
Ostatnio dużo sukienek dla dużych dziewczyn było, dzisiaj zaś będzie sukienka dla małej dziewczynki.
Pewna miła osoba doceniła moje poczynania rękodzielnicze i obdarowała mnie między innymi kawałkiem pięknego sztruksu ( który kiedyś był chyba szmizjerką, albo jakąś przedłużaną koszulą) i zgodnie stwierdziłyśmy, że będzie idealny na sukienkę dla mojej córki.
Niestety, mimo iż wydawało mi się że to całkiem sporo materiału - po przyłożeniu wykroju okazało się, że muszę modyfikować dół - bo się nie zmieści. Wielki kłopot to nie był, ot inne zakładki i zamiast klinów - jeden (uprzednio pozszywany) prostokąt. To co zostało, pocięłam na wąskie paski i zrobiłam falbankę, której w oryginale nie ma, ale oprócz zdobienia - przedłuża nieco sukienkę. Jestem bardzo zadowolona i z wykroju i z tego co mi wyszło. Podoba mi się zwłaszcza góra zapinana na kryty zamek. Sukienki jakie miałyśmy do tej pory były na guziki, które doprowadzały mnie do szewskiej pasji. Nie znoszę ich do tego stopnia, że mimo iż przepis na tę sukienkę mówił, by na ramiączkach zrobić dziurki na guziki - z całą stanowczością odpuściłam sobie.Gdyby służyły do jakiejś regulacji to bym się może zastanowiła. A tak, dałam sobie spokój. Z rozmysłem wykończyłam  natomiast wnętrze sukienki cukierkowo - różową podszewką. Ciemniejsza dała by zbyt smętny efekt. Podszewka fajna rzecz - czy to w dużej sukience, czy w małej. Słucha się grawitacji i nie podjeżdża na rajstopach i bluzeczkach.

 Apparently it's dresses falltime :)
There's been lots of big girls dresses so it's toime to present something for those small ones.
I have been given a nice coupon of corduroy fabric from a very nice person who decided to appreciate my handwork efforts. This courduroy used to be a kind of  long sleeved shimmy or something and we both agreed it will be more than fine for a little dress for my daughter.
Unfortunatelly, despite the coupon seemed to be pretty large - it appeared to be too small for all elements of burda dress pattern. 
It's not a problem I've tought. Just changed the dress' skirt element from the genuine into my vision of simple rectangle. I've also sewed the pleats in different way so it could fit  my fabric supply. Adding a valance  had not only to embellish the dress but also extend it a bit.
I'm pretty satisfied with the pattern as well as the dress itself. Foremost, the hidden zipper is of my interest.It lets you avoid the use of buttons as the main on /off  mode. This makes great base for other comfortable dresses.
I love this candy pink lining. If it was darker - the dress would get gloomy for sure.This one definitely brightens it up. The lining is a wonderful thing to go with dresses.It lets it stay where it shoud. Nothing goes up  while wearing tights and thicker shirts.Love it as well.
 
Ponieważ wykrój występuje w rozmiarze od 98 wzwyż - na pewno będę jeszcze z niego korzystać. Głównie ze względu na ten zamek z tyłu.

Burda 11/2008 model 139
size 2-3 years


I moja wersja sukienki



 
 

Sukienka wewnątrz 
( hmmm, wygląda jak wnętrze serca z zastawką )


 sukienka w całości




stębnowałam każdą linię z osobna - mam za cienką igłę podwójną i bałam się połamania


...a sweter raglanowy się robi... i odkryłam, że bardzo chcę się nauczyć Fair Isle.;)

Wednesday 15 October 2014

Keep going

Wolno, ale sukcesywnie posuwam się na przód.
Nawet wczorajszy mecz oglądałam i nic nie musiałam pruć.
W międzyczasie postanowiłam uprzyjemnić sobie pracę...






 Niestety nie posiadam narzędzi dedykowanych do biżuterii a na pożyczonemu sprzętowi z mężowych zasobów w zęby się nie zagląda, ale o zadowalający efekt trudno.



Monday 13 October 2014

Learning time

Zawsze podobały mi się raglany. Do tej pory jednak nie dziergałam nic z raglanem bo ...go nie umiałam.Swetry, bluzki i tym podobne udziergi robiłam klasyczną metodą z modelowaniem podkroju pachy i doszywaniem osobno wydzierganego rękawa. Nie miałam większych problemów z dopasowywaniem poszczególnych elementów ale chciałam zmienić ten system. A żeby jeszcze podkarmić moją ambicję - wymyśliłam, że następny sweter jaki będę robić - będzie całkowicie bez szwów. Nie będę nic zszywać - za to zanurzę się w całkowitej i nieprzerwanej przyjemności dziergania "na okrągło" :))))

Podeszłam do tematu metodycznie i znalazłam matematycznie opisany sposób dziergania swetra z raglanem. Autorka jest cudownie ścisłym umysłem i opisała metodę w idealny dla mnie sposób. Dzięki niej będę mogła stworzyć taki ragalan jaki tylko sama wymyślę i w rozmiarze jaki potrzebuję.Bajka.

Ale najpierw trzeba się go nauczyć.
Trzeba ogarnąć zakładanie markerów w odpowiednich miejscach i przewidzieć jakie tego będą konsekwencję.
Trzeba mieć względną ciszę w domu i nie oglądać meczu Polska-Niemcy bo potem trzeba pruć...
Trzeba zatkać uszy jak mąż co chwile zaczepia :"widziałaś tą akcję, widziałaś???"
Trzeba w spokoju przerobić zaplanowane rzędy skrócone na dekolt i nie reagować na podśmiechiwane zaczepki, że "mamrotam jak pod Ścianą Płaczu".
Trzeba słuchać mądrych ludzi i naukę ćwiczyć na podstawowym ściegu jakim jest dżersej a nie ścieg ryżowy (na którym jest większe prawdopodobieństwo walnięcia się niż zrobienia od początku do końca bez błędu).

Ale jak się wymyśliło górę wymarzonego sweterka w ryżu to trudno z tego zrezygnować. Samo dodawanie oczek na raglanie nie jest dostatecznym argumentem, żeby porzucić wybrany ścieg. Ale już oczko zawijane w rzędzie skróconym ( który również robi się po raz pierwszy) jak najbardziej. To był ten moment, kiedy zdałam sobie sprawę z ilości kłód pod nogi jakie sobie wrzuciłam. W ryżowej plątaninie na 5 drutach i skracaniu rzędów, przerabianych nie na okrągło a klasycznie, ryzyko nierozpoznania, które oczko będzie zawinięte okazało się za wysokie.Z bólem serca, ale sprułam. I całe 2 strony szczegółowych obliczeń dedykowanych sweterkowi robionemu ryżem poszło na marne.
Zrobiłam nowe - już na dżersej.
Ale był mecz i od zerkania na ekran - dostałam wzrokoskrętu i źle zinterpretowałam markery oznaczające przód/rekawy/tył. W efekcie po meczu z rozpaczą stwierdziłam, że dekolt zrobiłam, owszem, ale nie w części gdzie jest przód - a tam gdzie jest ramię.No i co...pruję. I kładę się zmęczona spać bo już mam serdecznie dość.
W niedzielę rano wstępują we mnie nowe siły i czas spędzony na placu zabaw i podczas robienia obiadu poświęcam na przemyślenia, gdzie te markery umieścić, żeby nie wypadały mi na początku roboty bo mi to krzyżuje plany skracania tych przeklętych rzedów i istnieje ( w moim niedoświadczonym umyśle) realna obawa, że jak je źle zamontuję - to na tych przednich raglanach nie dodadzą mi się oczka symetrycznie.
Po obiedzie zapada karkołomna decyzja - początek roboty będzie na plecach.Dekolt będzie więc przerabiany wg prawideł - a co będzie z resztą - wyjdzie w praniu. Zrobię więc przy okazji test wskazówek na raglan.

Jest poniedziałek wieczór, dekolt wyszedł jak miał wyjść, oczka na plecach też się zgadzają.Drżąc, przeliczałam oczka na częściach robótki, czy po skróceniu rzędów - będzie symetrycznie. JEST! Zgadza się.Mogę iść dalej.



Powodzenia akcji upatruję między innymi w słoniku z podniesioną trąbą jaki dostałam od Szyleczka. Markery od niej dostałam jako motywację i wsparcie przy dzierganiu ażurów - tymczasem zaprzęgłam je do raglanów :)))


 A tu właśnie widać wymodelowany dekolt...na ramieniu :)))


Ale nie poddaję się. Zrobię ten sweter. I to przed Bożym Narodzeniem ;)))

Monday 6 October 2014

Light ashy dress

I ostatnia w tej serii sukienka.
Szarą dresówkę kupowałam razem z koralową na tę sukienkę. Ale materiał, mimo, że kupowałam go z konkretnym przeznaczeniem, musiał odleżeć swoje aż odważyłam się. A czego się bałam? Wykroju z Papavero. Pierwszy raz miałam kroić materiał z czegoś innego niż Burda, Anna i tym podobne. Z Burdy szyję w ciemno, rozmiar pasuje, wykroje wtopą nie są a tu wielka niewiadoma.Pokusa była jednak silna bo na blogu Susanny zobaczyłam fajną sukienkę, poczytałam jak jej się szyło, przejrzałam jej tutorial, oceniłam ryzyko i ...pojechałam ;)

Powiem szczerze - na Papavero nie zwróciłabym uwagi na ten wykrój. Nie zobaczyłam tego potencjału. Dobrze, że trafiłam do Susanny, która rozebrała wykrój na drobne części i pokazała cały jej urok. I Susanna i ja podszywałyśmy plisę dekoltu ręcznie - mój materiał też nie chciał zwinąć się w rulonik, tak jak mówi przepis. I chyba lepiej to wygląda. Aczkolwiek, dla lubiących ładne wykończenia - zalecam nabyć pasujący ściągacz dzianinowy. Dodatkowe kilka złotych ale jestem przekonana, że sukienka będzie jeszcze lepiej wyglądać. Na mojej dresówce bardzo się napracowalam, żeby jako tako ten niby kryjący ścieg ręczny był niewidoczny. Szkoda czasu. No i rękawy. Ja nie mam nawet 165 cm a w czasie noszenia sukienki i prac domowych rękawy za bardzo podciągają mi się do góry, tzn. powyżej łokcia. Trochę irytujące - więc żeby to było komfortowe 3/4 - dodałabym te 4 cm na długości.
Poza tym wykrój jest świetny. Zabawna jest ta układanka poszczególnych kartek i sklejanie wykroju ;)
 Ale przyszykowany profesjonalnie. Faktycznie nie trzeba dodawać na szwy jeśli szyje się tylko na owerloku. Ja szyłam z wykroju w rozmiarze AT-5 i to takie 36 na ścisk.Większy obiad i szwy trzeszczą :)))
Ale są i punkty styczne i nitka prosta tkaniny - szyjąc -trzeba się postarać, żeby sukienka nie wyszła :))  Ja jestem pod wielkim wrażeniem cięć na przodzie. Pięknie modelują sylwetkę. Jednym słowem - polecam.









 I niespodzianka, o której wspominałam jakiś czas temu - sukienka na żywym człowieku :)

Dokładnie rok temu zapadła decyzja, że zakładam bloga i 8 października opublikowałam pierwszy post. W newsletterze Uli Phelep przeczytałam, że po pierwszym roku jedynie 1/3 założonych blogów jest dalej prowadzona i z tej ilości dopiero wyłania się garstka tych godnych uwagi. Skoro więc dorobiłam się grona stałych czytelników - postanowiłam sprawić Wam niespodziankę - i pokazać, kto jest po tej drugiej stronie monitora ;))