Tuesday, 30 September 2014

Creamy mini dress

Skoro zasiadłam do maszyny - to produkcja ubrań ruszyła na nowo.
Jestem w nastroju sukienkowym i tak będzie przez kilka najbliższych postow.
Well, so here I'm sewing again. 
I'm definitely in the dress mood and it's going so to be for the next few posts

Nie pamiętam kiedy nosiłam sukienki inne niż letnie. Znużona samymi spódnicami, jeansami, legginsami zapragnęłam odmiany w swoim wyglądzie.Zainspirowała mnie również ulica. Kobiety czy dziewczyny w sukience ze świecą szukać.Przynajmniej na tych obszarach w jakich ja się poruszam. Czasem przemknie dziewczyna +/- 18, w pracy panie 50+ więc stylistyka obu grup do mnie ma się nijak. Chińskie koszmary na bazarze czy w chińskim markecie pominę milczeniem.
Sukienki oversize do mnie nie przemawiają.Czuję się przebrana.No to co? Szyję :)
I do not remember  the moment I was wearing dresses other than summer ones. Being bored with skirts, jeans, leggins I wanted some change. The street view was an inspiration as well. It's pretty hard to find a girl or a woman wearing a dress ( at least at the place which is my area). Seeing some youths  or ladies 50+ is rare and it doesn't meet my needs. Some china  garment nightmares ...well, I'll just be quiet.
Oversized dresses are not of my interest - just feel like I was dressed up.

Ta, którą dzisiaj prezentuję - szyłam ostatnio wprawdzie jako drugą ale skoro słowo się rzekło - oto i ona.
O tym, że lubię wpadać do Bławatka i szperać w końcówkach tkanin pisałam już kiedyś. Prawdziwe skarby za grosze tam wiszą i trzeba mieć silną wolę, żeby tam za często nie zaglądać. Ale jak wypatrzyłam 80 cm kawałek śmietankowej, przepięknej, mięsistej dzianiny - nie oparłam się.Ja już tą sukienkę widziałam.
Szyło się wyśmienicie.Materiał świetny gatunkowo, rewelacyjnie układał się w trakcie podwijania i tak samo zachowuje się podczas noszenia.
Wykrój jaki zrobiłam to połączenie modeli 125 i 126 ( bluzki i sukienki ). Spłycałam  dekolty - przedni i tylny) już na etapie wykroju.Nie wpłynęło to na funkcjonalność modelu.
I was already mentiong that I love to pop into the Blawatek fabric store. Lots of real diamonds for practically nothing. You do really have to have strong will to not visit the place too often. 
But when I've noticed this 80 cm coupon of creamy knitwear - I've simply couldn't resist.
This knitwear was awesome to sew. Extra quality as well as nice falling onto designed place.
The pattern for my dress is a mix of blouse and maxi dress pattern. I've just shallowed the neckline - front as well as the back. It didn't  spoil the pattern.

Burda 4/2002 model 125 i 126


Szkoda, że na manekinie wiszą rękawy - to wiele ujmuje urodzie sukienki.


Tył jest zdecydowanie atrakcyjniejszy :)


To zdjęcie najbardziej oddaje strukturę materiału



  
Za to kontrast z chustą i lepsze światło dało szansę na złapanie real look'u




To były lody śmietankowe. Zapraszam na następny post - będzie o "wybełtanych lodach owocowych" ;)))))

Thursday, 25 September 2014

Drizzle Shawl

A to właśnie moja Drizzle wydziergana specjalnie dla mnie przez Szyleczko w ramach wymiany, o której pisałam tutaj

Jest nieziemska.
Lekka.
Kunsztowna.
Wykwintna.
Wysmakowana.
Po prostu piękna. 

...i jest moja :))))))

Tu nie ma co pisać - taką chustę trzeba po prostu podziwiać 

Żałuje jedynie, że nie posiadam lepszego aparatu i odpowiedniej ilości miejsca w domu, żeby zdjęcia były bardziej atrakcyjne.








A jeśli czujecie niedosyt, albo apetyt na takie dzieła pojawił się - polecam rozgościć sie na blogu Szyleczka. Karolina ma tam więcej takich skarbów.

Tymczasem zapraszam na kolejny post - będzie o śmietankowej sukience, która dzielnie pracowała jako tło dla Drizzle.



Tuesday, 23 September 2014

Knitting needles cover

Dzisiaj przesyłka w końcu dotarła.Zagryzałam palce z niecierpliwości bo tracking Poczty Polskiej jest do bani i od piątku pokazywał w kółko tylko tyle, że przesyłkę nadano.
Właścicielka produkt zaakceptowała ;) więc mogę już publikować.

Otóż sprawa z rzeczą, którą uszyłam, jest bardzo sympatyczną historią, jaka miała miejsce dzięki internetowi, blogowaniu, pasji, odrobinie odwagi i przyklaśnięciu pomysłowi.
Jakiś czas temu uszyłam pokrowiec na druty i szydełka dla AldisVigi i jeden z komentarzy pod postem poświęconym temu pokrowcowi należał do baaardzo utalentowanej dziewiarki - Szyleczko. Otóż, zaglądam regularnie na jej bloga, bo dzierga przepiękne rzeczy w niezwykle staranny sposób. Szyleczko wyraziła swoje uznanie dla pokrowca i ...okazało się, że nie posiada własnego. (??!)
Odważyłam się i zaproponowałam, że z przyjemnością uszyję takie etui dla Niej. Ba, zaszczyt to dla mnie będzie, że ktoś kto dzierga takie cuda, będzie przechowywał swoje sprzęty w moim uszytku. I wiecie co? Nie odmówiła.I nawet zaproponowała wymianę rękodzielniczą czym wprawiła mnie zdumienie, bo w ogóle się tego nie spodziewałam.

To co otrzymałam ja - opiszę i okraszę zdjęciami w osobnym poście - bo przepiękna chusta jaką dostałam zasługuje na swoje własne miejsce na blogu.

Zaskoczenie moje było tym większe, że Szyleczko precyzyjnie określiła co by takie etui musiało mieć i ...zostawiła mi absolutnie wolną rękę w wykonaniu. Szalona, prawda? ;)

Ponieważ to w moich oczach ogromny akt ufności - postanowiłam stworzyć coś, co jej nie zawiedzie. Umówiłyśmy się na konkretny termin i ...do roboty.


Materiał wierzchni to mieszanka bawełny i lnu FreeSpirit wypatrzona już jakoś czas temu na B-craft.pl Baardzo mi się ten wzór podobał ale nie miałam wcześniej koncepcji co by z niego zrobić. Etui dla Szyleczka było wymarzoną okazją. Ok, no to wierzch już mam, teraz trzeba dograć resztę.


Okrzyk radości w pasmenterii wywołał u mnie ten guzik - bo okazało się, że istnieje taki, który idealnie będzie pasował do wzoru


 Czarna lamówka była oczywistością, więc pozostało wnętrze. Tu była prawdziwa koncepcyjna praca. Skomponować tak, żeby było ciekawie, schludnie ale nie jarmarcznie. Stanęło więc na klasycznym połączeniu waniliowej mieszanki lnu i syntetyku z czernią lamówki, bawełnianej koronki i zamka. Dla ożywienia - fragmenty materiału wierzchniego.




Szyleczko dzierga przepiękne ażury i podczas pracy wspomaga się markerami dziewiarskimi, też własnego autorstwa. Ma ich mnóstwo i chciała je przechowywać w kieszonce. Wszystkie razem. Za punkt honoru wzięłam więc sobie opracować jakiś specjalny patent, żeby markery nie kotłowały się razem, były ładnie wyeksponowane i łatwo dostępne. Z pomocą przyszły karabińczyki. Właścicielka zachwycona :)
To było to miejsce w którym trochę musiałam się pomęczyć, bo szlufki zawzięcie odpychały stopkę w trakcie przyszywania poprzecznej tasiemki i nie wychodziło prosto.


 No i kieszonka.
 Szyleczko poprosiła o jedną zamykaną kieszonkę, żeby chowane w niej rzeczy nie wypadały. Chciała rzep - ale pomyślałam sobie, że skoro to ma być wyjątkowe etui - to rzep będzie czystym barbarzyństwem. Wstawiłam wiec zamek. Tak by komponował się z całym wnętrzem.



  I tak oto wygląda etui na druciarskie i szydełkowe sprzęty Szyleczka


A ja oprócz przyjemności z szycia miałam okazję bliżej ( choć nadal tylko wirtualnie) poznać bardzo fajną dziewczynę ;)
Strasznie się z tego cieszę.

Zapraszam zatem na kolejny post - będzie o pięknym prezencie jaki ja otrzymałam w tej wymianie.